Poprzedni artyku/l | Koniec artyku/lu | Spis artyku/l/ow | Nast/epny artyku/l
Stowarzyszenie Umar/lych Autor/ow
Bogus/law Jackowski

Nietrudno zrozumie/c, dlaczego ustawy o ochronie praw autorskich wynoszone s/a pod niebiosy przez ich beneficjent/ow -- to zwyk/la propaganda w/ladzy. Najwi/eksze korzy/sci z ochrony praw autorskich czerpi/a bowiem nie tw/orcy, ani te/z nie odbiorcy ich dzie/l, tylko organizacje, korporacje, grupy kapita/lowe i inne molochy, dzier/z/ace w gar/sci globalniej/acy na pot/eg/e rynek. Autorzy s/a jedynie po to, by sprzedawa/c (najlepiej za bezcen) molochom prawa materialne do tego, co stworzyli.

Wsp/o/lczesne regulacje dotycz/ace praw autorskich, ewidentnie faworyzuj/ace monopole, wywodz/a si/e z XVII-wiecznej angielskiej ustawy zwr/oconej przeciwko monopolom. Na pocz/atku XVIII wieku, te/z w Anglii, przyj/eta zosta/la ustawa, b/ed/aca pierwowzorem niespe/lna wiek p/o/xniejszej analogicznej ustawy ameryka/nskiej. Obie zaczyna/ly si/e od znamiennych s/l/ow: ,,Ustawa o zach/ecaniu do zdobywania wiedzy'' (,,An Act for the Encouragement of Learning''). Obie te/z, na wz/or XVII-wiecznej poprzedniczki, pozwala/ly na 14 lat wy/l/acznej eksploatacji dzie/la, z mo/zliwo/sci/a przed/lu/zenia wy/l/aczno/sci na dalsze 14 lat. Po tym czasie dzie/lo mia/lo stawa/c si/e dobrem publicznym.

Niezra/zeni chwilowym niepowodzeniem monopoli/sci podj/eli walk/e, w kt/orej prym wiod/ly Stany Zjednoczone. P/o/l wieku wystarczy/lo, by okres karencji zmieniono tam na 28 lat, z mo/zliwo/sci/a przed/lu/zenia o dalsze 14, a nast/epne p/o/l wieku -- by dwukrotnie przed/lu/zone zosta/lo samo przed/lu/zenie. Przy/spieszenie technologiczne ko/nca XX wieku zaowocowa/lo oczywi/scie dalszym wyd/lu/zaniem termin/ow i w 1976 roku ustalony zosta/l wreszcie limit pozbawiony zdrowego rozs/adku: 50 lat plus czas /zycia tw/orcy. Ostatni (jak dot/ad) akord symfonii ku czci monopoli zabrzmia/l w USA w roku 1998, kiedy to liczb/e 50 zast/apiono liczb/a 70, co jest o tyle uzasadnione, /ze 70 dzieli si/e przez 14. Innych uzasadnie/n nie widz/e.

Translokacja tego osi/agni/ecia my/sli prawniczej do Polski to absurd do kwadratu. Rodzime przepisy zezwalaj/a np. na przej/ecie nieruchomo/sci ,,przez zasiedzenie'' po latach 30, co do niedawna by/lo bodaj maksymaln/a liczb/a w naszym prawie -- a tu nagle 70 lat! Inny przyk/lad: je/sli kto/s mnie uszkodzi, to przys/luguje mi zado/s/cuczynienie; je/sli jednak zejd/e z tego /swiata nie wyst/apiwszy o nie, to sprawa wygasa -- moi spadkobiercy nie maj/a prawa do roszcze/n, aczkolwiek w tym wypadku przenoszenie praw na spadkobierc/ow mia/loby wi/ekszy sens, ni/z w wypadku tw/orc/ow dzie/l.

Narasta we mnie zdziwienie pomieszane z irytacj/a, gdy widz/e, jak do grona zwolennik/ow rzekomej ochrony praw autorskich do/l/aczaj/a sami autorzy. Kiedy w czerwcu 2000 roku tak/ze w Polsce wprowadzono 70-letni/a ,,ochron/e'' dzie/la (plus czas /zycia autora) my/sla/lem, /ze tw/orcy, ludzie b/ad/x co b/ad/x rozgarni/eci, podnios/a raban, zorientowawszy si/e, /ze tu nie o ich dobro chodzi, tylko o dobro ,,Stowarzyszenia Umar/lych Autor/ow'', jak mo/zna by zbiorczo okre/sli/c paso/zytnicze twory, ci/agn/ace mamonodajne soki z dzie/l przez 70 lat po /smierci autor/ow.

Dwa lata min/e/ly -- i nic. Autorzy milcz/a jak umarli. Nie zorientowali si/e? Czy te/z nie s/a tacy rozgarni/eci? To mo/ze i nie ma co o ich dzie/la kruszy/c kopyrajt/ow?


Poprzedni artyku/l | Pocz/atek artyku/lu | Spis artyku/l/ow | Nast/epny artyku/l